Motywacja

Mój ojciec jest agresywnym alkoholikiem. Ma przebłyski świadczące o tym, że ma serce. Jednak to dwulicowa świnia. Mi mówi, że mnie kocha, a mamie, że tylko rzygam i żre tonę drogiego jedzenia.(jego słowa) Rozumiem, że on na to pracuje. Jednak płodząc mnie musiał brać pod uwagę, że dziecko kosztuje. Zresztą jakoś muszę wyjść z tej choroby, a innej drogi nie ma - muszę coś jeść. A że jestem wyjątkowa, to nie zadowoli mnie schabowy i bułka, tylko potrzebuje do tej nędznej egzystencji warzyw i jogurtów.
Ale wracając do niego. On oskarża wszystkich dookoła za swoje błędy. Nie widzi w sobie niczego,(powtarzam) NICZEGO złego. To że chleje 3-4 piwa dziennie przecież nie świadczy o tym, że jest alkoholikiem. Staje się po tym agresywny, wyzywa moją mamę, kłóci się o pieniądze, które i tak znikają mimo jego ciągłego: Gdzie są k**** te pieniądze? Trafiają jak wszystko inne do kibla?
Pewnie nie zdziwicie się jak powiem, ze właśnie jego zachowanie jest dla mnie największą motywacją do powrotu do choroby. Chcę mu utrzeć nosa. Niech znowu zobaczy jak to jest prawie stracić córkę. Ten cholerny strach, że nie przeżyję kolejnej nocy. Należy mu się. Powiedzcie... Jak byście się czuły gdybyście były na moim miejscu- chore na anoreksje-i gdy wasz ojciec ciągle wyliczałby ile zjadlyscie? Od razu chcecie przestać jeść, ale nie na chwilę, tak na zawsze.
Tak więc zamierzam wrócić do Any. Tym razem celowo. Pewnie się ucieszy, bo znowu na jedzenie będzie wydawał grosze.
Boję się tylko, że nie wygram z bulimią. Ona jest silniejsza ode mnie. Potrafię przesiedziec cały dzień w fotelu, pochłaniać ciastka i popijać lodami. Jednak wierzę, że dam radę wytrwać. Cel jest tego warty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielki powrót do any

Bulbulbul