Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2017

Ognisko i książka

Obraz
Ku mojemu zdziwieniu osiągnęłam swój cel i ważę 47. Cos mi się wydaje, ze waga źle pokazała. Nie ważyłam się od dwóch dni, a wtedy waga pokazywała 48. Wątpię żebym tak szybko schudła, bo nic nie zmienialam w diecie. Jutro znowu wejdę na wagę i wszystko się potwierdzi. Ostatnie dni spędziłam dość ciekawie. We wtorek byłam na ognisku. Spotkałam się ze znajomymi. Była tam moja najlepsza przyjaciółka, z którą ostatnio urwał mi się kontakt. Ona również ma anoreksje. Miałyśmy o czym gadać. Widzę u niej wielką poprawę. Jeszcze nie dawno nie wyszłaby do ludzi, a teraz baluje prawie codziennie. Nabrała pewności siebie i chęci do życia. Naprawdę mnie to uszczęśliwia. Pragnę jej zdrowia bardziej niż swojego. Martwi mnie tylko, że bardzo dużo biega. Nie powstrzymam ją przed tym. Kiedyś próbowałam, ale ani ona ani jej rodzice mnie nie słuchali. Chcę być teraz dla niej tylko wsparciem. Grałam już rolę rodzica. To ja skierowałam ich do lekarza i zwróciłam uwagę na to, jak diametralnie schudła

Wieczór z Nim

Obraz
Witajcie Okruszki. Jak wam mijają wakacje? Pozwalacie sobie na odpoczynek? U mnie wyjątkowo dzieje się dużo, nawet bardzo. W piątek spotkałam się z dawnym przyjacielem. Piliśmy whisky, słuchalismy dobrej muzyki oraz rozmawialiśmy o starych i nowych czasach. Czuję coś do niego, ale nie jestem pewna co. Czas mijał mi z nim tak szybko, że zanim się nie obejrzałam minęło kilka godzić. Po jakims czasie dołączyła do nas reszta znajomych. Ale opowiem Wam o R. -tym moim starym znajomym. Był on zawsze dość zamknięty w sobie, bardzo wrażliwy i pomocny. Chyba tym mi imponował, a w sumie imponuje. Teraz jednak się trochę zmienił i bardziej otworzył. Wyprzystojniał. Chodzi na siłownię i wystrzelił w górę. Ma niebieskie oczy, blond włosy i małą brudkę. Zupełnie nie w moim guście, a i tak szalenie mi się podoba. Nie wiem, co on w sobie ma, chyba nienaganny charakter i piękne serce. Sam przyznaje się, że ma prawdopodobnie depresję, chociaż gdy wychodzi do ludzi czuję się lepiej. Ale jak mówiłam o

Strach ma wielkie oczy

Obraz
Wszystko już wiem. Mam takie totalne załamanie, bo musiałam zmienić moje leki nasenne. Zbyt szybko je odstawiłam. Powinnam stopniowo. Przeczytałam skutki takiego niepoprawnego postępowania i wszystkie objawy się zgadzają -bóle mięśni, przełyka i stany depresyjne. Oprócz tego nie mogłam spać i często budziłam się w nocy. Ale to już za mną. Ostatnio wytrzymalam bez napadu 3 dni. Może dla was to mało, ale dla mnie to REKORD. Jestem z siebie megggga dumna. Postanowiłam, że teraz co 3 dni pozwolę sobie na cheat day. Potem będę wydłużyć czas oczekiwania, aż w końcu wyzdrowieje. Jest ciężko. Moje myśli krążą wokół jedzenia i nie jestem w stanie skupić się na czytaniu książki. Jedyne na czym się skupiam to na programach na BBC o anorektyczkach. Bardzo mnie to ciekawi i utożsamiam się z tymi dziewczynami. A co do tytułu posta - byłam u dentysty. Nie byłam u niego jakieś 5 lat. Cholernie się bałam. Ostatnio odpadł mi kawałeczek zęba, bo próchnica dość szybko postępowała. Obawialam się, że dzi
Obraz
Z góry mówię, że mam niezłe wahania nastroju. Nie chcę mi się żyć. Od dwóch dni nie miałam napadu. Albo miałam, tylko jakoś to kontroluję. Moje myśli krążą wokół jedzenia. Na dodatek boli mnie przełyk, mam jakieś skurcze mięśni i wszystko mnie swędzi. Dawno nie byłam tak długo "czysta". Postanowiłam sobie, że dam radę. Zaczynam wątpić, że mi się uda. Nie chcę tak żyć. Męczę się. Mam ochotę wszystkich pozabijać. Niech lepiej się do mnie ojciec nie odzywa, bo mu na pewno odpyskuję i delikatnie mówiąc zepsuje uroczy, rodzinny wieczorek. Kruszyny, odezwijcie się, bo odechciewa mi się żyć. Dzień spędziłam następująco: wstałam, przeżyłam i zamierzam dożyć do końca. W międzyczasie byłam na grzybach, a dokładniej kurkach, opalałam się na słońcu i grałam w lol'a, a wszystko to tylko by nie myśleć o jedzeniu. Jutro się ważę. Mam nadzieję, że mój wysiłek nie pójdzie na marne.

Dobry dzień

Obraz
Nie odzywałam się, bo miałam okropny czas. Ataki bulimiczne wzięły górę. Straciłam jakiekolwiek chęci do życia oraz nadzieję, że mogę z tego wyjść. Jednak dzisiaj jest inaczej. Zero napadów, a w dodatku dotrzymałam obietnicy i pojechałam na basen. Waga stoi w miejscu, ale się tym nie przejmuje, bo bardziej zależy mi na zażegnaniu bulimii. Tak poza tym to wysprzątałam cały dom, aby zrobić coś dla najwspanialszej mamy na świecie. Warto się namęczyć, aby zobaczyć jej uśmiech. Przynajmniej trochę się nalatałam z pokoju do pokoju, więc pewnie trochę kalorii spaliłam. Dzisiejszy bilans: Owsianka na wodzie i jabłko (230kcal) Zupa z klopsikami (250kcal) Truskawki (180kcal) Galaretka i dwie kalarepy (200kcal) Razem- 860kcal. Zaraz biorę się za czytanie Waszych blogów. Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku, kruszyny.  :*

Zły kierunek

Myślę, że źle robię, odchudzającąc się. Ważę około 49kg przy wzroście 173cm. Kiedyś ważyłam nawet 43kg. Moja waga idealna to  45kg. Wiem, jestem szczupła, ale nie na tyle by czuć się idealna. Tylko te 4kg i będę czuć  się ze sobą dobrze. Zażegnam napady objadania. Pozbędę się wszystkich problemów. Rodzice mówią, że teraz wydają na mnie kupę kasy. Kłócą się przeze mnie. Jednak jeśli chcą, abym wyzdrowiała, muszą się przyzwyczaić do moich napadów i zaakceptować to, że nie znam innej drogi do wyjścia. Wiem, powiecie, że po prostu nie mam wymiotowac. To nie jest takie proste,  gdy człowiek panicznie boi się przytycia. Zresztą mało mam przyjemności. Zero hobby. Żadnego zainteresowania. Poprzez jedzenie czerpię jedyną radość. Jestem od niego uzależniona, ale wiem, że jeśli znowu zacznę się odchudzać, ochota na jedzenie minie. Rodzice nie będą musieli wydawać pieniądzy na kolosalne ilości jedzenia. Będę w stanie wyżyć za 10zł dziennie. Zaoszczędzą pieniądze. Popłacą kredyty. Może wtedy będz

Droga donikąd 3

Dano mi opaskę na rękę z imieniem i nazwiskiem, a następnie pokierowano do mojej sali szpitalnej. Trafiłam do izolatki, abym mogła w spokoju wychodzić z choroby. Miałam własną łazienkę i ogromne okno na świat. Szpital ten został niedawno odrestaurowany, więc wnętrze bylo naprawdę przyjemne. Cały sprzęt był nowoczesny i czysty. Zapowiadało się w porządku. Jednak przyszedł czas na posiłek. Śniadanie... Kanapki z górą masła, szynką, dżemem, twarogiem i wszystkim. Na całe szczęście wyblagalam ciemny chleb. Wszystko to było jadalne, nawet smaczne, jednak mega kaloryczne w porównaniu do mojej owsianki na wodzie.  Z początku dostawałam posiłki do 1000kcal, potem stopniowo zwiększano kaloryczność. Zdarzały się płacz, złość, smutek, ale zawsze wszystko znikało z talerza. Chciałam jak najszybciej wrócić do szkoły. Miałam iść do 1 liceum, do nowej szkoły, poznać nowych ludzi. A to było od lat moim marzeniem - wyrwać się z małego miasteczka i zacząć nowe życie w wielkim mieście. Zapomniałam wspo
Obraz
Zrobiłam 46km rowerem i spaliłam prawie 1000kcal. 4 godziny na świeżym powietrzu. Czuje się wydętkowana. Dzisiaj już na pewno odpuszczę sobie jakąkolwiek aktywność. Zresztą czeka mnie wizyta u świrologa, także nie znajdę dzisiaj czasu na bieganie. Ku mojemu zdziwieniu waga pokazała o 0,5kg więcej. Nie wiem co o tym myśleć... Wczorajszy bilans w 90% doszedł do skutku, tylko dodatkowo zjadłam owsiamke na kolacje, bo przy takim wysiłku mój bilans był prawie na minusie. A przecież nie chcę się wykończyć. Staram się spojrzeć bezkrytycznie na odbicie w lustrze, ale nie potrafię. Muszę schudnąć, bo niczym nie wyróżniam się w społeczeństwie. Jak znajdę swoją drugą połówkę albo pracę będąc nikim? Tak w ogóle to ja nie wierzę w miłość. Uważam, że to zwykłe przyzwyczajenie. Jednak jeśli miałoby to dodać mi otuchy, energii czy pewności siebie, to na pewno chcę spróbować przyzwyczaić się do kogoś. Myślę, że moje sceptyczne podejście jest spowodowane sytuacją rodzinną. U nas nie ma miłości. Mama
Obraz
Dalszą część historii ,,Drogi donikąd" planuje w najbliższych dniach. Cieszę się, że kilka motylków to interesuje :) Wczorajszy dzień minął mi dość aktywnie. Spędziłam go na basenie. Zrobiłam 20 długości (10 w dwie strony). Wypociłam się trochę w saunie. Myślę, że stanie się to moim cotygodniowym rytuałem, dopóki nie mam zajęć dodatkowych. Bilans: Owsianka i jabłko (250kcal) Zupa krem z mięsem z indyka (300kcal) Truskawki (100kcal) Warzywka na patelnie (400kcal) Lizaki (180kcal) Razem: 1230 kcal - 250 kcal basen Plan na dziś to wyeliminowanie lizaków i mniejsza kolacja: Owsianka i jabłko (250kcal) Zupa krem z mięsem mielonym (300kcal) Truskawki (200kcal) Warzywka (250kcal) Razem: 1000 kcal. Zaraz zmykam na rower. Planuję przejechać 23 lub 46km. Dam znać jak poszło. A wy jak planujecie spędzić tę niedzielę? Może znacie jakieś fajne strony ze zdrowymi, niskokalorycznymi przepisami?

Droga donikąd 2

Obraz
Zapraszam najpierw do -  Droga donikąd 1 Zawsze byłam świetną uczennicą. Moim marzeniem jest zostanie weterynarzem. Klasa trzecia gimnazjum była dla mnie najbardziej stresującym rokiem, bo robiłam wszystko, aby osiągnąć swój cel. W szkole siedziałam od 7:10 do 16:00. Zdarzało się jeszcze, że popołudniu miałam trening koszykówki. Rok szkolny zakończyłam ze świadectwem z paskiem i najwyższą średnią. Ilość treningów kosza stopniowo malała, a zaczynałam bać się o swoją figurę. Podczas tego napiętego roku szkolnego, wgłebiałam się w świat zdrowego odżywiania. Stało się to moim hobby. Póki jeszcze chodziłam do szkoły, waga spadała powoli, bo musiałam więcej jeść, aby mieć energię do nauki. Jednak z końcem roku, mogłam się bardziej skupić na diecie. Z początku dużo ćwiczyłam, potem nie miałam już na to siły. Wakacje poświęciłem w 100% odchudzaniu. Tak więc zaczęłam spadać 0,5kg dziennie. Chudłam w oczach . Rodzice tego nie zauważyli. Nic dziwnego,  bo przecież ciężko jest coś dostrzec miesz

Droga donikąd 1

Obraz
Swoją historię w drodze do perfekcji zaczęłam z wagą 58. Zawsze miałam grube uda i szerokie biodra. Za to lubiłam swój brzuszek i ręce. Niestety cały tłuszcz gromadził się w dolnej partii ciała. Od kiedy pamiętam, mam obsesję na punkcie moich nóg. W wieku 10 lat porównywałam się do innych koleżanek na zdjęciach. Także miałam już nieźle w głowie od dziecka.  Od 4 klasy podstawówki aż do końca gimnazjum trenowałam koszykówke. Prowadziłam normalny tryb życia,  bardzo aktywny. Dużo biegalam, ćwiczyłam w domu oraz grałam w kosza. Nigdy jednak nie miałam upragnionej figury. Zawsze byłam grubsza od moich rówieśniczek. Tak więc w gimnazjum odstawiłam wszelkie słodycze. Byłam od nich uzależniona. Codziennie coś słodkiego było w moim menu. Przeżyłam okropne katusze. Źle to wspominam - potrafiłam nawet płakać z tego powodu. Po jakimś czasie to było za mało, więc powoli, stopniowo wprowadzalam wszelkie zasady zdrowego żywienia w życie. Zaczęło się od 5 posiłków dziennie. Ograniczenie tłuszczu.

Komplement

Obraz
Usłyszałam dzisiaj jedną miłą rzecz. Koleżanki rozmawiały ze sobą, nie wiem dokładnie o czym, ale zeszło na to, że się nie zmieszczą pomiędzy dwie ławki (były one niemal ściśnięte razem) . Jedna z nich się odwróciła i powiedziała, że tylko ja tam mogę się przedostać. Nie mam pojęcia dlaczego o tym mówiły, ale poprawiło to mój humor. Miło jest to usłyszeć. Odchudzam się dla siebie, jednak fajnie, że ktoś to zauważył. Dzisiaj czekam tylko na mamę, aby przyjechała z truskawkami. Buźka

Kolejna klapa

Dzisiaj odwiedziła mnie babcia z dziadkiem. Zabrali ze sobą do domu kuzynkę, która nocowala u mnie kilka dni. W końcu pozostałam sama. Lubię odwiedziny, ale tylko takie, które nie trwają za długo. Zaczynam się czuć niekomfortowo i odczuwam silna potrzebę schowania się tam, gdzie w końcu zaznam spokoju. Niestety dzisiaj nie pokonałam Mii. Spędziła ze mną część popołudnia. Dałam sobie trochę popalić i zaczęły mi się ręce trąść z powodu odwodnienia. Mama to zauważyła. Ma do mnie pretensje, że nie mówię jej wszystkiego. Uważa, że coś ukrywam. Pyta się, co może dla mnie zrobić. Co ja mam jej powiedzieć?  Zamknąć mnie bez jedzenia? Odizolować od ludzi i wszelkich emocji? Rozumiem,  że boi się o moje zdrowie. Jednak wyjście z choroby bądź uzależnienia jest cholernie trudne. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. "To wszystko siedzi w glowie" tak, tak, tak...to zapraszam do mojej i zobaczymy czy nadal będziecie tacy mądrzy.

Skąd czerpać siłę?

Co jest waszą motywacją? Nie chodzi mi tutaj konkretnie o odchudzanie, a o zwykłe przyziemne sprawy takie jak szkoła,praca. Macie jakiś sposóby, aby podładować swoje akumulatorki? Ja ostatnio straciłam motywację. Uczyłam się dużo, jednak dostawałam same 2, maksymalnie wyciągnęłam na 3. Jednak wczoraj było inaczej. Z aparatu ruchu i skóry człowieka dostałam 4! Niektórzy mogą powiedzieć, że to nic wielkiego, ale osoby z profilu biol-chem wiedzą o czym mówię. Tak więc dodało mi to dużo siły i uspokoilo, bo ostatnio już myślałam, że się do niczego nie nadaje. Dobre oceny bardzo poprawiają mi humor.  Często są główną motywacją. Upewniają mnie, że to co robię, ma jakiś sens.

Nauczyciel

Lekcje matmy to dla mnie ogromny stres. Przed lekcją trzęsą mi się ręce i nie mogę usiedzieć na miejscu. Dzwonek. Wchodzimy do klasy. Siadamy. Podchodzimy po kolei do tablicy. Zawsze obliczam, do którego zadania podejdę. Jednak raz tego nie zrobilam. Podeszłam i dziura, i czarna dziura w mózgu. Nauczyciel jest taki, że nie wesprze, nie pokieruje tylko styra przy tablicy. Wychwala się swoją wiedzą, wyśmiewa i traktuje z pogardą. Jestem przeciętna z matmy,ale gdy tak krytykuje mnie na forum mojej wybitnej klasy(w której są same kujony) czuję się mega zawstydzona i nie mam pojęcia ile to jest 2+2. Raz nawet, gdy wróciłam ze szpitala( po hospitalizacji) potrafił powiedzieć, gdy stałam przy tablicy, że chude kobiety są brzydkie i to już dawno wyszło z mody. Na oddanie sprawdzianu czekamy z miesiąc. Potem okazuje się, że wpadła 1, bo nie policzył wszystkich punktów. Ma gdzieś czy nas nauczy do matury, czy cokolwiek wyniesiemy z lekcji. Ten nauczyciel to totalna porażka.

Gdzie jest ta przyjemność

Ten smak. Ta chwila, gdy bierzesz kawałek czekolady do ust. Rozpływasz się. Twoje kubki smakowe eksplodują. Czujesz się jak w niebie. Kostka za kostką. Tabliczka za tabliczką. Oby to nie miało końca. Koniec. Gdzie to uczucie? Ostatnio jak miałam atak nie czułam tej euforii. Jadłam, bo musiałam. Mój mózg musiał. Pytam się: Po co? Skoro nie czerpie z tego żadnej przyjemności, muszę z tym skończyć. Będę silna.

Porażka

Uwielbiam samotność, jednak ona ciągnie za sobą większe prawdopodobieństwo ataku bulimicznego. Mama ma druga zmianę, więc od południa do nocy jestem sama. Nie poradzilam sobie... Znowu straciłam 20 zł na 4 paczki ciastek,3 paczki chrupkow i 2 czekolady. Wszystko jak zawsze wylądowało w WC.  Nie szczędzę wam szczegółów,  abyście same oceniły, jak bardzo kiepsko jest ze mną. Jutro planuje bilans ok. 1200 kcal. W szkole robię się szybciej głodna. Tak w ogóle moja starsza siostra i kuzynka z Irlandii przyjezdzaja na tydzień. Może dzięki temu będę umiała się powstrzymać przed obżeraniem. Trzymajcie kciuki 

Niezręcznie

Koniec końców wylądowałam na osiemnastce znajomego. Wyjątkowo nic nie piłam, bo jak dobrze wiecie chce zrzucić trochę kilogramów. (a dokładnie 5) Na trzeźwo średnio się bawiłam. Zatanczylam tylko 3 razy. Rozmawiałam ze znajomymi, ale rozmowa się nie kleiła. Zostałam do 22:00 z grzecznosci. Jednak uważam, że solenizant bardzo się postarał i zorganizował naprawdę fajną imprezę. Stoły były pełne jedzenia - tony przesłodko wyglądających ciast i mega tłustych mięs. Na całe szczęście nie skusilam się na nic. Oprócz jedzenia kupił troszkę alkoholu. Kumpela nawet dolała mi wódki do wody, gdy nie patrzyłam. Jak tylko wzięłam łyka, bardzo niekulturalnie wyplułam spowrotem do szklanki  Wiem, że tak nie wypada, ale cóż... Gdy mówię, że nie pije, to mnie nikt do tego nie zmusi. Do domu odprowadzil mnie znajomy. Czułam, że mu się podobam. Ostatnio ciągle do mnie wypisuje. Często razem chodzimy na osiemnastki. Ja jednak myślałam, że jesteśmy tylko bliskimi znajomymi, a on pod domem dał mi buziaka

Fighter

Właśnie wstałam. Jest godzina 14. Lubię spać do późnych godzin, bo nie muszę wtedy jeść. A im mniej posiłków tym większe szanse na powrót do Any. Planuję dzisiaj zrobić ok 15 km rowerem. Powoli do celu. ❤

Motywacja

Mój ojciec jest agresywnym alkoholikiem. Ma przebłyski świadczące o tym, że ma serce. Jednak to dwulicowa świnia. Mi mówi, że mnie kocha, a mamie, że tylko rzygam i żre tonę drogiego jedzenia.(jego słowa) Rozumiem, że on na to pracuje. Jednak płodząc mnie musiał brać pod uwagę, że dziecko kosztuje. Zresztą jakoś muszę wyjść z tej choroby, a innej drogi nie ma - muszę coś jeść. A że jestem wyjątkowa, to nie zadowoli mnie schabowy i bułka, tylko potrzebuje do tej nędznej egzystencji warzyw i jogurtów. Ale wracając do niego. On oskarża wszystkich dookoła za swoje błędy. Nie widzi w sobie niczego,(powtarzam) NICZEGO złego. To że chleje 3-4 piwa dziennie przecież nie świadczy o tym, że jest alkoholikiem. Staje się po tym agresywny, wyzywa moją mamę, kłóci się o pieniądze, które i tak znikają mimo jego ciągłego: Gdzie są k**** te pieniądze? Trafiają jak wszystko inne do kibla? Pewnie nie zdziwicie się jak powiem, ze właśnie jego zachowanie jest dla mnie największą motywacją do powrotu do