Droga donikąd 3
Dano mi opaskę na rękę z imieniem i nazwiskiem, a następnie pokierowano do mojej sali szpitalnej. Trafiłam do izolatki, abym mogła w spokoju wychodzić z choroby. Miałam własną łazienkę i ogromne okno na świat. Szpital ten został niedawno odrestaurowany, więc wnętrze bylo naprawdę przyjemne. Cały sprzęt był nowoczesny i czysty. Zapowiadało się w porządku.
Jednak przyszedł czas na posiłek. Śniadanie... Kanapki z górą masła, szynką, dżemem, twarogiem i wszystkim. Na całe szczęście wyblagalam ciemny chleb. Wszystko to było jadalne, nawet smaczne, jednak mega kaloryczne w porównaniu do mojej owsianki na wodzie. Z początku dostawałam posiłki do 1000kcal, potem stopniowo zwiększano kaloryczność.
Zdarzały się płacz, złość, smutek, ale zawsze wszystko znikało z talerza. Chciałam jak najszybciej wrócić do szkoły. Miałam iść do 1 liceum, do nowej szkoły, poznać nowych ludzi. A to było od lat moim marzeniem - wyrwać się z małego miasteczka i zacząć nowe życie w wielkim mieście. Zapomniałam wspomnieć, że do szpitala trafiłam dzień przed początkiem roku.
Wracając do posiłków. Były naprawdę dobre. Szpital zamawiał katering, który się sprawdzał. Nie dostawałam nic smażonego, same gotowane i pieczone potrawy.
Pielęgniarki były z reguły miłe. Tylko jedna miała do mnie dziwne podejście. Nigdy się nie usmiechala, lekceważyła, omijała. Pewnego dnia sprzątała moją salę. A właściwie przygotowywała łóżko dla nowego pacjenta. I wtedy się otworzyła. Opowiedziała mi o tym, jak jej córka zachorowała na raka. Wspominała jak siedziała z nią w szpitalu, płakała, zamartwiała się. Nie może zrozumie, że samowolnie doprowadziłam się do takiego stanu. Nie rozumiała, że ja tego nie wybrałam. Wtedy nie miałam pojęcia o anoreksji, nie do niej dążyłam. Chciałam być po prostu szczupła, ale niestety się w tym zatraciłam. Jednak ona nie zmieniła do mnie podejścia.
Inna pielęgniarka podeszła do mnie i zapytała: Dlaczego? Powiedziała, że zna wiele anorektyczek, ale ja jestem inna - otwarta, przyjazna i pełna pozytywnej energii. Popłakała się. Sama się wzruszyłam. Nie rozumiała, jak ja się w to wpakowałam.
Pewnego dnia zabrali mnie na badania. Było to w południe, w porze obiadowej. Po powrocie czekał na mnie obiad. Zdążył wystygnąć. Stwierdziłam, że pójdę sobie go podgrzać. Ale abym mogła to zrobić, musiałam minąć otwarty pokój pielęgniarek. Była to również droga, aby odnieść talerz po zjedzeniu. Także one zobaczyły mnie jak niosę cały talerz w tamtym kierunku. Niestety nie zauważyły, że odnoszę ten talerz spowrotem do sali. Po tym wszystkim, ta druga pielęgniarka omijała mnie i się zupełnie nie odzywała. Od razu wiedziałam, że właśnie o ten incydent z talerzem chodziło. Wszystko jej wytłumaczyłam. Atmosfera pomiędzy nami unormowała się, ale już nigdy nie było tak jak przedtem.
Siedziałam w szpitalu tak długo, aż przytyłam kilka kilogramów. Zajęło mi to dwa miesiące. Po tym wszystkim wróciłam do domu.
Dalszą część historii, opowiem Wam przy okazji. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć ;*
Jednak przyszedł czas na posiłek. Śniadanie... Kanapki z górą masła, szynką, dżemem, twarogiem i wszystkim. Na całe szczęście wyblagalam ciemny chleb. Wszystko to było jadalne, nawet smaczne, jednak mega kaloryczne w porównaniu do mojej owsianki na wodzie. Z początku dostawałam posiłki do 1000kcal, potem stopniowo zwiększano kaloryczność.
Zdarzały się płacz, złość, smutek, ale zawsze wszystko znikało z talerza. Chciałam jak najszybciej wrócić do szkoły. Miałam iść do 1 liceum, do nowej szkoły, poznać nowych ludzi. A to było od lat moim marzeniem - wyrwać się z małego miasteczka i zacząć nowe życie w wielkim mieście. Zapomniałam wspomnieć, że do szpitala trafiłam dzień przed początkiem roku.
Wracając do posiłków. Były naprawdę dobre. Szpital zamawiał katering, który się sprawdzał. Nie dostawałam nic smażonego, same gotowane i pieczone potrawy.
Pielęgniarki były z reguły miłe. Tylko jedna miała do mnie dziwne podejście. Nigdy się nie usmiechala, lekceważyła, omijała. Pewnego dnia sprzątała moją salę. A właściwie przygotowywała łóżko dla nowego pacjenta. I wtedy się otworzyła. Opowiedziała mi o tym, jak jej córka zachorowała na raka. Wspominała jak siedziała z nią w szpitalu, płakała, zamartwiała się. Nie może zrozumie, że samowolnie doprowadziłam się do takiego stanu. Nie rozumiała, że ja tego nie wybrałam. Wtedy nie miałam pojęcia o anoreksji, nie do niej dążyłam. Chciałam być po prostu szczupła, ale niestety się w tym zatraciłam. Jednak ona nie zmieniła do mnie podejścia.
Inna pielęgniarka podeszła do mnie i zapytała: Dlaczego? Powiedziała, że zna wiele anorektyczek, ale ja jestem inna - otwarta, przyjazna i pełna pozytywnej energii. Popłakała się. Sama się wzruszyłam. Nie rozumiała, jak ja się w to wpakowałam.
Pewnego dnia zabrali mnie na badania. Było to w południe, w porze obiadowej. Po powrocie czekał na mnie obiad. Zdążył wystygnąć. Stwierdziłam, że pójdę sobie go podgrzać. Ale abym mogła to zrobić, musiałam minąć otwarty pokój pielęgniarek. Była to również droga, aby odnieść talerz po zjedzeniu. Także one zobaczyły mnie jak niosę cały talerz w tamtym kierunku. Niestety nie zauważyły, że odnoszę ten talerz spowrotem do sali. Po tym wszystkim, ta druga pielęgniarka omijała mnie i się zupełnie nie odzywała. Od razu wiedziałam, że właśnie o ten incydent z talerzem chodziło. Wszystko jej wytłumaczyłam. Atmosfera pomiędzy nami unormowała się, ale już nigdy nie było tak jak przedtem.
Siedziałam w szpitalu tak długo, aż przytyłam kilka kilogramów. Zajęło mi to dwa miesiące. Po tym wszystkim wróciłam do domu.
Dalszą część historii, opowiem Wam przy okazji. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć ;*
Jak dobrze, że w sumie trafiłaś na całkiem dobry szpital i względnie miłe pielęgniarki... jak czasem czytam o podejściu do dziewcząt z zaburzeniami odżywiania niektórych pracownic szpitali to mnie ciarki przechodzą, które tak jak tamta idiotka uważaja ciebie za jakąś głupią nastolatkę z historią, tyle że obsługa składała się u niektórych anorektyczek tylko z takich kanalii. To co stało się jej córce nie usprawiedliwia jej zachowania. Mogła ci kompletnie zniszczyć zdrowie psychiczne, wmówić, ze twoja choroba to jakiś wymysł i po prostu zaczelabys myśleć ze jesteś jakimś złym człowiekiem. A anoreksja to nie jest kurwa angina. Na to się nie zapada tak ot co, jak się "nie założy szalika" w mróz, i tak samo się tego kurde w tydzień nie wyleczy. Ta kobieta, jak dla mnie, w ogóle nie powinna pracować szpitalu, w miejscu, gdzie powinno się leczyć, a nie niszczyć zdrowia. Bo psychiczne zdrowie tak łatwo się nie odbuduje.
OdpowiedzUsuńCo było później? Jestem ciekawa strasznie jak to było potem w szkole? A... i czy miałaś jakieś nawroty choroby niedługo po powrocie? Mam tak dużo pytań, że nie mogę. 😂 Wstaw następną część jak najszybciej, proszę. 😊
Trzymaj się chudo. Bo jesteś naprawdę dobrą, wartościową osobą, która zasługuje na wszystko co najlepsze.
Kochanie, cieszę się, że szpital nie zniszczył Cię, że zachowałaś wewnętrzną radość.Podziwiam Cię za to.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Skarbie
Kochanie, czemu po tym wszystkim chcesz wrócić do diety? To Cie zabije. :x
OdpowiedzUsuń