Weekend na całego
Aby tradycji stało się zadość, tym razem znowu pojechałam z mamą na wakacje nad morze. Wybrałyśmy się same, bo siostra i ojciec nie mogli, zresztą tak ja w zeszłym roku. Ale byłam z tego powodu szczęśliwa, bo pamiętałam, jak świetnie bawiłysmy się rok temu we Władysławowie. Tym razem pojechałyśmy do Łeby. Myślałyśmy, że ciężko będzie znaleźć wolny pokój, jednak nie było z tym problemu. Nad morzem jest mało ludzi, to pewnie przez tę kiepską pogodę. Bez najmniejszych trudności znalazłyśmy lokum niedaleko morza i blisko centrum, czyli miejsce idealne.
My, jako zagorzałe kolarki, już pierwszego dnia wypożyczyłyśmy rowery i zwiedziłyśmy okolicę. Łeba jest naprawdę przyjemna, są kluby do tańczenia, parki rozrywki, restauracje i kawiarnie. Niczego tam nie brakuje. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Mimo że byłam poza domem, to i tak starałam się trzymać diety. Wszystkie warzywniaki zostały zlokalizowane :')
Na dwa obiadki zjadłam grillowane dorsze z ziemniakami i warzywami z wody. Na jeden zjadłam barszczyk, oczywiście uszka odstawiłam na bok. Pozwoliłam sobie zjeść na kolację gofra z owocami. Nigdy sobie go nie odmawiam. Wcale nie jest taki kaloryczny, a sprawia kolosalną przyjemność. Mamę namówiłam, aby zjadła Bubble Waffle o smaku Lion'a. Mówiła, że jej smakowało, że był bardzo sycący, ale zwykły gofr wygrał ten pojedynek na smaki. Czyli to nic wielkiego, świetnie wygląda, ale gorzej smakuje. Może warto się przekonać na własnej skórze, ale ja sama nie zamierzam go tknąć - bomba kaloryczna albo armagedon.
Ale ile można gadać o jedzeniu. Wakacje spędziłam bajkowo, mimo koszmarnej pogody. Jak tylko słońce łaskawie się wyłoniło, od razu biegłyśmy na plażę. Rozstawiłyśmy parawan z wielką nadzieją. Jednak po godzinie, trzęsąc się, wracałyśmy do domu.
Drugiego dnia pobytu wypożyczyłyśmy rowery i pojechałyśmy na wydmy do Słowińskiego Parku Narodowego. W jedną stronę trasa ma około 9km. Nie wyobrażam sobie iść taki kawał pieszo albo jechać meleksem. Rower to najlepsze rozwiązanie.
Zdecydowałyśmy się, że pójdziemy na imprezę, bo kiedy nadarzy się podobna okazja? Pierwszego wieczoru wybrałyśmy się na plażę, tam mieścił się pub. Puszczali świetną muzykę, więc trochę potanczylam, a mama wypiła piwko. Potem zaciagnęłam ją na parkiet. Niewiele osób się bawiło. Przetańczyłyśmy 3 piosenki i grzecznie wróciłyśmy do mieszkania. Obiecałyśmy sobie, że jutro zaszalejemy na maxa.
Tak więc zrobiłyśmy. Następnego dnia po powrocie z plaży mama wypiła na rozkrętkę Desperado, bo stwierdziła, że inaczej się nie odważy. Szykownie na imprezę trwały dość długo. Wzięłyśmy prysznic, zrobiłyśmy od nowa make-up oraz wybrałyśmy najseksowniejsze i najładniejsze sukienki. Bez owijania w bawełnę - obie wyglądałyśmy jak gwiazdy.
Najpierw wybrałyśmy się do tego samego klubu na plaży. Po drodze wstąpiłyśmy do Żabki po wodę i... setkę wódki. Tego jeszcze nie było, żeby matka z córką piły na plaży Krupnik, bynajmniej nie w mojej rodzinie.
W klubie na plażę nie było ludzi, a muzyka tym razem nie zachwycała. Ruszyłyśmy więc spowrotem na miasto. Weszłyśmy najpierw do klubu, w którym znajdowali się ludzie w różnym wieku. Muzyka była w stylu lat 70, chociaż niestety puszczali dużo disco polo... Wypiłyśmy kilka shot'ów. Zauważyłam, że obserwuje mnie jeden chłopak przy barze. Nie zagadał jednak. Cieszyłam się, bo nie był w moim guście, a poza tym chciałam wyszaleć się razem z mamą. W pewnym momencie jeden, dość przystojny facet zabrał mi mamę sprzed nosa. Widziałam jak bardzo dobrze się bawią. Mężczyzna był zdecydowanie zafascynowany moją mamą. Nic dziwnego, to zjawiskowa kobieta, wyglądająca na 10 lat młodszą. Ludzie mówią, że jesteśmy bardzo podobne. Za każdym razem zwracają na to uwagę.
Po kilku tańcach z nieznajomym mama zdecydowała, że chce się od niego uwolnić. Wyszłysmy więc z klubu i ruszyłyśmy do lokalu obok. Okazało się, że to klub dla młodzieży. Postanowiłyśmy, że ja się jeszcze trochę wytańczę, a mam zajrzy na chwilę do tego drugiego klubu i pójdzie się położyć spać. Muzyka w moim klubie była zajebista! Czułam, że mogłabym tańczyć do rana. Podszedł do mnie pewien chłopak, poznalam go. Był to ten sam, co patrzył się na mnie w klubie obok. Przetańczyliśmy kilka piosenek i urwałam się do toalety. Tańczyłam jeszcze z 4 chłopakami. Każdy był na swój sposób atrakcyjny, jednak moje serce zdobył ostatni z nich. Podszedł do mnie, gdy stałam na balkonie. Wyglądał na Greka. Mega przystojny, dobrze ubrany. Spojrzał na mnie, wyciągnął rękę i porwał na parkiet. Nigdy w życiu tak nie tańczyłam z mężczyzną. Był to dość intymny taniec, ale nie wulgarny. Widziałam, że mu się podobam. Mówił, że jestem cudownie DROBNA. Tak więc tymi słowami porwał moje serce. Wygłupialiśmy się na parkiecie. Nigdy tego nie zapomnę. Czułam, że cały klub jest nasz. Podnosił, obracał mną. W jego ramionach czułam się naprawdę wyjątkowo. Całą uwagę poświęcał mnie. Zapraszał mnie do innego klubu, ale ja odmowilam. Jeszcze jestem na tyle mądra, że nie idę z nieznajomym do jego kumpli w nieznane miejsce. Obiecał, że wróci, ale mu nie wierzyłam. W końcu jest tyle pięknych dziewczyn. Po około godzinie złapał mnie za rękę i ponownie wywijaliśmy na parkiecie. Najgorsze jest to, że nie pamiętam, jak miał na imię ani jak się rozstaliśmy.
Wiele razy chłopacy chcieli mnie pocałować, ale ja definitywnie na to nie pozwalałam. Uszanowali to i nie przekraczali granic.
Tego właściwie mi było trzeba - spędzić czas z mamą i wyszaleć się na parkiecie do 3.30 nad ranem. Nie bałam się być sama w klubie, nie szukałam faceta, chciałam się po prostu wytanczyc.
Powiedzcie kruszynki, jak wy spedzilyscie ten weekend?
My, jako zagorzałe kolarki, już pierwszego dnia wypożyczyłyśmy rowery i zwiedziłyśmy okolicę. Łeba jest naprawdę przyjemna, są kluby do tańczenia, parki rozrywki, restauracje i kawiarnie. Niczego tam nie brakuje. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Mimo że byłam poza domem, to i tak starałam się trzymać diety. Wszystkie warzywniaki zostały zlokalizowane :')
Na dwa obiadki zjadłam grillowane dorsze z ziemniakami i warzywami z wody. Na jeden zjadłam barszczyk, oczywiście uszka odstawiłam na bok. Pozwoliłam sobie zjeść na kolację gofra z owocami. Nigdy sobie go nie odmawiam. Wcale nie jest taki kaloryczny, a sprawia kolosalną przyjemność. Mamę namówiłam, aby zjadła Bubble Waffle o smaku Lion'a. Mówiła, że jej smakowało, że był bardzo sycący, ale zwykły gofr wygrał ten pojedynek na smaki. Czyli to nic wielkiego, świetnie wygląda, ale gorzej smakuje. Może warto się przekonać na własnej skórze, ale ja sama nie zamierzam go tknąć - bomba kaloryczna albo armagedon.
Ale ile można gadać o jedzeniu. Wakacje spędziłam bajkowo, mimo koszmarnej pogody. Jak tylko słońce łaskawie się wyłoniło, od razu biegłyśmy na plażę. Rozstawiłyśmy parawan z wielką nadzieją. Jednak po godzinie, trzęsąc się, wracałyśmy do domu.
Drugiego dnia pobytu wypożyczyłyśmy rowery i pojechałyśmy na wydmy do Słowińskiego Parku Narodowego. W jedną stronę trasa ma około 9km. Nie wyobrażam sobie iść taki kawał pieszo albo jechać meleksem. Rower to najlepsze rozwiązanie.
Zdecydowałyśmy się, że pójdziemy na imprezę, bo kiedy nadarzy się podobna okazja? Pierwszego wieczoru wybrałyśmy się na plażę, tam mieścił się pub. Puszczali świetną muzykę, więc trochę potanczylam, a mama wypiła piwko. Potem zaciagnęłam ją na parkiet. Niewiele osób się bawiło. Przetańczyłyśmy 3 piosenki i grzecznie wróciłyśmy do mieszkania. Obiecałyśmy sobie, że jutro zaszalejemy na maxa.
Tak więc zrobiłyśmy. Następnego dnia po powrocie z plaży mama wypiła na rozkrętkę Desperado, bo stwierdziła, że inaczej się nie odważy. Szykownie na imprezę trwały dość długo. Wzięłyśmy prysznic, zrobiłyśmy od nowa make-up oraz wybrałyśmy najseksowniejsze i najładniejsze sukienki. Bez owijania w bawełnę - obie wyglądałyśmy jak gwiazdy.
Najpierw wybrałyśmy się do tego samego klubu na plaży. Po drodze wstąpiłyśmy do Żabki po wodę i... setkę wódki. Tego jeszcze nie było, żeby matka z córką piły na plaży Krupnik, bynajmniej nie w mojej rodzinie.
W klubie na plażę nie było ludzi, a muzyka tym razem nie zachwycała. Ruszyłyśmy więc spowrotem na miasto. Weszłyśmy najpierw do klubu, w którym znajdowali się ludzie w różnym wieku. Muzyka była w stylu lat 70, chociaż niestety puszczali dużo disco polo... Wypiłyśmy kilka shot'ów. Zauważyłam, że obserwuje mnie jeden chłopak przy barze. Nie zagadał jednak. Cieszyłam się, bo nie był w moim guście, a poza tym chciałam wyszaleć się razem z mamą. W pewnym momencie jeden, dość przystojny facet zabrał mi mamę sprzed nosa. Widziałam jak bardzo dobrze się bawią. Mężczyzna był zdecydowanie zafascynowany moją mamą. Nic dziwnego, to zjawiskowa kobieta, wyglądająca na 10 lat młodszą. Ludzie mówią, że jesteśmy bardzo podobne. Za każdym razem zwracają na to uwagę.
Po kilku tańcach z nieznajomym mama zdecydowała, że chce się od niego uwolnić. Wyszłysmy więc z klubu i ruszyłyśmy do lokalu obok. Okazało się, że to klub dla młodzieży. Postanowiłyśmy, że ja się jeszcze trochę wytańczę, a mam zajrzy na chwilę do tego drugiego klubu i pójdzie się położyć spać. Muzyka w moim klubie była zajebista! Czułam, że mogłabym tańczyć do rana. Podszedł do mnie pewien chłopak, poznalam go. Był to ten sam, co patrzył się na mnie w klubie obok. Przetańczyliśmy kilka piosenek i urwałam się do toalety. Tańczyłam jeszcze z 4 chłopakami. Każdy był na swój sposób atrakcyjny, jednak moje serce zdobył ostatni z nich. Podszedł do mnie, gdy stałam na balkonie. Wyglądał na Greka. Mega przystojny, dobrze ubrany. Spojrzał na mnie, wyciągnął rękę i porwał na parkiet. Nigdy w życiu tak nie tańczyłam z mężczyzną. Był to dość intymny taniec, ale nie wulgarny. Widziałam, że mu się podobam. Mówił, że jestem cudownie DROBNA. Tak więc tymi słowami porwał moje serce. Wygłupialiśmy się na parkiecie. Nigdy tego nie zapomnę. Czułam, że cały klub jest nasz. Podnosił, obracał mną. W jego ramionach czułam się naprawdę wyjątkowo. Całą uwagę poświęcał mnie. Zapraszał mnie do innego klubu, ale ja odmowilam. Jeszcze jestem na tyle mądra, że nie idę z nieznajomym do jego kumpli w nieznane miejsce. Obiecał, że wróci, ale mu nie wierzyłam. W końcu jest tyle pięknych dziewczyn. Po około godzinie złapał mnie za rękę i ponownie wywijaliśmy na parkiecie. Najgorsze jest to, że nie pamiętam, jak miał na imię ani jak się rozstaliśmy.
Wiele razy chłopacy chcieli mnie pocałować, ale ja definitywnie na to nie pozwalałam. Uszanowali to i nie przekraczali granic.
Tego właściwie mi było trzeba - spędzić czas z mamą i wyszaleć się na parkiecie do 3.30 nad ranem. Nie bałam się być sama w klubie, nie szukałam faceta, chciałam się po prostu wytanczyc.
Powiedzcie kruszynki, jak wy spedzilyscie ten weekend?
Ale cudowny weekend! Zazdroszczę Ci takiej pięknej relacji z mamą. :) Ja weekend spędziłam w domu, jak zwykle. Zazwyczaj siedzę w domu, często przy komputerze, czasem wychodzę sama na rolki czy rower. :)
OdpowiedzUsuńTak dokładnie, zazdroszczę relacji z mamą. To musi być super, taka mama i przyjaciółka w jednym. Cieszę się, że tak świetnie się bawiłaś. Udany weekend dodaje siły na cały tydzień :)
OdpowiedzUsuńZ ogromnym uśmiechem na buzi czytałam Twojego posta! Tak się cieszę, że masz wspaniałą relację z mamą, świetne przeżycia, i że w końcu się wybawiłaś! Trzymaj się
OdpowiedzUsuńŻałuje ze ja nie mam takiej relacji z mama ;( wydaje się bajkowa 💖 Ja spędziłam sobotę na zakupach z ciocia a niedziele w pracy, ale mimo to był udany 🤗
OdpowiedzUsuńCiesze się, że świetnie sie bawiłaś :)) Podziwiam Twoją relacje z mamą.
OdpowiedzUsuńBycie adorowaną to zajebiste uczucie ;D
Weekend spędziłam z chłopakiem ^^ Koncert Sarsy i Patrycji Markowskiej, było fajnie mimo że za tą pierwszą nie przepadam :P
Trzymaj się Kochana ! ❤
Twoja mama jest jak najlepsza przyjaciółka ! :D Ja w ten weekend miałam swoją 18 i też się nieźle wybawiłam ^^ Najważniejsze że wspaniale spędziłaś weekend, a nie myślałaś cały czas o diecie :D
OdpowiedzUsuńByłam i w Łebie i we Władysławowie kilka lat temu. Władysławowo nie przypadło mi niestety do gustu, bardzo zatłoczone i mówiąc szczerze - brzydkie. Łeba natomiast była cudna. Chyba wszystko mi się tam podobało. ^^
OdpowiedzUsuńSuper, że dobrze się bawiłaś. Oby więcej takich fajnych momentów w twoim życiu. :)
Och, jak ci zazdroszczę, re! Chciałabym spędzić noc na parkiecie, wirując aż do utraty tchu w akompaniamencie świetnej muzyki. Taka pięknie wystrojona, pewna siebie. A tym bardziej tańczyć jeszcze ze swoimi adoratorami haha, widzisz jakie masz branie, nasza drobinko? 😄 Cieszę się, że tak cudnie spędziłam te parę dni. Mi do gustu nie przypadła, szczerze powiedziawszy, ani Łeba ani Władysławowo. No cóż, może to być spowodowane mieszkaniem około 40km od Gdańska więc w sumie mogę tego nie doceniać, chociaż naprawdę nie umiem ujrzeć w nich żadnego uroku. 😜 Tylko tyle fajnie, że nad morzem, haha.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze kochana? Ja praktycznie już od czterech dni mogłabym napisać, ale pech sprawił że komputer mi się zepsuł, a na telefonie nie mam nawet miejsca na blogera. 😞Tak czy siak u mnie -4,7kg (55,5kg ważę dokładnie 😀) i jakoś idzie. 😘
Do dwudziestego będę odwiedzać, później się zobaczy bo lecę za granicę. Trzymaj się kochana!
W takim tempie osiągniesz swój cel lada dzień! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Odezwij się czasem, bo brakuje Cię tu!
Usuń