Kocham tę siłę jaka daje mi niejedzenie. Ta satysfakcja, kiedy patrzysz na wagę, a liczby na niej zmniejszają się systematycznie. Tyle radości, ile mi to sprawia, nie sprawia mi nic. Pragnę tego, chociaż wiem, że źle robię. Bardzo źle robię. Zbliżam się do krytycznej wagi - 45. Z taką trafiłam do szpitala. Boję się, ale zamierzam zatrzymać się, gdy zejdę do 46. Teraz ważę 46.8. Potrzebowałam powrotu, jak niczego. (Jeśli nie rozumiesz i uważasz mnie za idiotkę to kieruję cię do moich pierwszych postów PowrótMotywacja,Droga donikąd .)
To, co robię jest idiotyczne, ale bardziej nienawidzę tej drogi wychodzenia z choroby - bulimia, brak pieczy. Nie chcę być gruba i nie będę. Chcę kontrolować to kiedy i ile jem. Nie chcę mieć napadów bulimicznych. Chcę biegać, być wysportowana i nie myśleć ciągle o jedzeniu. Chcę być wolna, ale to nigdy nie nastąpi. Bo jestem chora, chora do szpiku kości i przegrywam sama ze sobą. Czasem myślę, że mogłabym wrócić do czasów, kiedy ważyłam 56kg. Mogłam się odchudzać i odchudzać. Nikt nie miał nic przeciwko, a ja miałam całe życie pod kontrolą. Teraz nie radzę sobie w szkole, głównie przez bulimię, a kiedyś byłam najlepsza, byłam wybitna. Kurwa, jak ta choroba mi wiele zabrała, a za razem jak wiele daje. Kiedy nie było widać, że chudnę, a chudnęłam, łatwiej mi było skupić się na nauce. Byłam zmotywowana i pełna energii. Wszystko kręciło się wokół szkoły, a przy okazji waga spadała powoli. Dodawało mi to kopniaka każdego dnia. Teraz kiedy nie mogę się odchudzać, wiem że właśnie odchudzanie stało się moją śmiertelną pasją. Kiedy skończyłam szkołe, przestałam grać w koszykówkę, zajęłam się sobą na poważnie. Pokochałam to i nadal kocham. Codziennie na wadze mniej, codziennie mały sukces.
Dziewczyny, znajdzie sobie sferę w życiu, która daje wam poczucie kontroli i bezpieczeństwa. Ana nie prowadzi do niczego dobrego. Wiele daje, ale sto razy więcej odbiera. Jeśli macie inne zaburzenia odżywiania takie jak bulimia, to czas z tym skończyć, bo to naprawdę niszczy życie. Jestem tego żywym przykładem. Oddalabym wszystko, by być zdrowa, ale boję się jakby wyglądało moje życie. Chcecie schudnąć, bo macie nadwagę? Świetny pomysł! Chcecie schudnąć z kości na ości - nie tędy droga. Chcę być dla was wsparciem, jakiego sama potrzebuję, ale chcę być również przestrogą. Anoreksja i bulimia są dobre na chwilę,  ale na dłuższą metę cały dotychczasowy świat rujnują u podstaw. Wiem, że dzięki nim łatwiej sobie poradzić z emocjami, ale trzeba znaleźć inny sposób. To prowadzi tylko do zagłady.


Bilans:

Owsianka (160kcal)
Pierś z kurczaka ryż dodatki (280kcal)
Kalarepy x2 (200kcal)

Razem: 640kcal
Ruch: bieganie 4.2km (-223kcal)

Komentarze

  1. *mentalnie tuli mocno*
    Wiele przeszłaś, Kochanie. Jesteś wspaniałą osobą. Może spróbuj wrócić do kosza?
    Trzymam kciuki, żeby udało Ci się wyjść z bulimii. Dasz radę, Słońce!
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś bardzo mądrą osobą :) Mam nadzieje, że wygrasz tą nierówną walkę z bulimią. Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda przeszywająca do szpiku kości. Mówią, że nigdy nie jest za późno. Sama polemizuję to stwierdzenie. Trzymam za Ciebie kciuki i wspieram na odległość ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Założyłam bloga i w końcu będę mogła komentować i czytać na bieżąco. Jest mnóstwo prawdy w tym co piszesz i na pewno mówisz to wszystko z mocnego doświadczenia. Kocham twojego bloga, a takie wpisy jak ten trafiają głęboko do mego serducha. Trzymaj się tam kochana <3 mentalny hug

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mądry i wyjątkowy post :) Znam to uczucie. Również uwielbiam tą siłę i gdy cyferki na wadze zmieniają się w dół
    _______
    chcebycchuda98.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Niejedzenie nie daje siły, daje pozory tego, że radzimy sobie z problemami. Najlepsze jest to, że to rozwiązanie na problem, który sam sobie stworzyłyśmy. Kochanie, mam nadzieję, że wyleczysz się z tej wagowej obsesji.
    Trzymaj się i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Anoreksja i bulimia są dobre na chwilę" matko co to za bzdura?! To tak jakby napisać ,że rak jest dobry na chwilę albo białaczka albo inną chorobę.
    Owszem zaburzenia odżywiania zabierają wiele, szczególnie więzi między ludźmi, które później nigdy nie będą już takie sama, bo ludzie zawsze będą na nas patrzeć przez pryzmat choroby- bliscy zawsze będą się martwić ,żeby choroba nie wróciła itd.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wielki powrót do any